Jakis czas temu mialem przyjemnosc wspolorganizwac impreze dla fanow marki Jeep z Polski. Jako ze Moab znam dosc dobrze to odpowiedzialny bylem za zorganozowanie jeepoe oraz wybor szlakow. Na imprezie stawilo sie 32 osoby.
Ja zaczalem od nudnej trazy...1200 km najsamotniejsza droga ameryki - HWY50
Pierwsza czesc to pustkowie nevady
Potem wjazd do Utah:
Tu drogi troche mniej nudne:
Pierwsze dni spedzilem w Moab sam czekajac na przyjazd grupy i sprawdzajac czesc szlakow. Pierwszy dzien spedzilem w polowie na motorze a w polowie w jeepie.
Na trase motocyklowa wybralem szlak Chicken Corners.
Szlak zaczyna sie na zjazdem na dno doliny:
Potem wspina sie kreta droga na plaskowyz nad rzeka kolrado:
Nazwa szlaku pochodzi od tej waskiej drogi wijacej sie nad urwiskiem kanionu....tu bardziej bojazliwi zawracaja...ja oczywiscie pojechalem dalej:
Szlak konczy sie na plaskowyzu gdzie trzeba zawrocic i wraca se do miasta ta sama droga. Calos zajela mi cztery godziny. Po chwili odpoczynku przesiadlem sie w jeepa i pojechalem sprawdzic jeden z zaplanowanych dla grupy szlakow "Fins and Things" Szlak prowadzi w wiekszosci skamienialymi wydmami i jest stosunkowo latwy. Pokonalem go w niecale dwie godziny: Jeden ze stromych zjazdow na szlaku:
Drugiego dnia pojechalem na szlak "Kane Creek" Szlak zaczyna sie w tej samej dolinie w ktorej bylem dzien wczesniej na motorze:
Generalnie przez wiekszosc czasu jedzie sie obok potoku Kane Creek - stad zreszta nazwa szlaku. Potok byl w wiekszosci wyschniety...ale po deszczu potrafi sie zmienic w rwaca rzeke czesto zabierajaca czesc szlaku.
W bardziej wilgotnej czesci szlaku jest nawet wieksza roslinnosc:
Pod koniec szlak zaczyna powolna wspinaczke po scianie kanionu:
Po dwoch godzinach jazdy dojechalem do nica szlaku i postanowilem ze pozostala czesc dnia spedze na latwym szlaku po drugiej stronie miasta:
Tutaj jedyna atrakcja byl przejazd pod skala ktora jakis czas temu odpadla z nawisu kilkadziesiat metrow wyzej:
Wieczorem dojechala grupa...rano wypozyczylismy jeepy i w poludnie ruszylismy na szlak Fins and Things:
Grupa na szlaku:
Chwila postoju w jedynum na szalku zacienionym miejscu:
I ostatni podjazd:
Na szlaku spedzilismy 4 godziny.
Po drodze do domu okazalo sie ze moj jeep znaczy teren...gubilem olej miedzy skrzynia a reduktorem. Rano kolejnego dnia jeep pojechal do warsztatu a my ruszylimy na szlak 7 Mile Rim. Ja tym razem jako pasazer jednego z wypozyczonych jeepow.
Moj kierowca na punkcie widokowym:
Przerwa pod lukiem skalnym - jednym z wielu w okolicy
Bylo tez bloto
:mrgreen:
:mrgreen:
:mrgreen:
Fotka grupowa:
Grupa gdzies na szlaku:
Szlak konczy sie nieprzyjemnym zjazdem:
Na koniec na jednej ze skal dopatrzylismy sie twarzy:
Po powrocie ze szlaku odebralem jeepa z warsztatu i bylismy gotowi na kolejna przygode.
Wieczorem odbyl sie zwyczajowy bankiet
:mrgreen:
:mrgreen: Najpierw wyproszono nasz z basenu...potem z lobby....to przenieslismy sie na parking i tak narodzilo sie "Laweta Party":
Drugiego dnia grupowego szlajania sie po szlakach wybor padl na "Metal Masher"
Mielismy 10 minut przymusowego postoju na samym poczatku bo na naszej drodze wyladowal balon:
Takie widoki towarzyszyly nam przez caly dzien:
Pierwsza z opcjonalnych przeszkod do ktorej przystapilem tylko ja:
Tu trzeba bylo bardzo uwazac zeby nie spasc kolem w bok i nie uszkodzic karoserii:
podjechać i paść
:D znajoma była w lecie gdzieś w tamtych rejonach i raz w ponoć okropny upał (ciężki do wyobrażenia) widziała ludzi na rowerach. jak są wariaci co w upal jeżdżą to i po takich terenach też da rade...
;)
namteH napisał:widzieliście tam jakichś rowerzystów po drodze?Tak..wiele razy. Duzo szlakow 4x4 czesciowo pokrywa sie ze szlakami rowerowymi...inne przecinaja sie z rowerowymi w paru miejscach. W meiscie jest kilka wypozyczlni sprzetu a w hotelach sa nawet specjalne miejsca do mycia oraz przechowywania rowerow. Generalnei Moab jest mocno nastawione na turystow outdorowych...wypozyczlnie jeepow, quadow, atv, rowerow i wszelkiego sprzetu wodnego oraz wspinaczkowego plus wiele dobrze oznaczonych i opisanych szlakow w okolicy.
Ja zaczalem od nudnej trazy...1200 km najsamotniejsza droga ameryki - HWY50
Pierwsza czesc to pustkowie nevady
Potem wjazd do Utah:
Tu drogi troche mniej nudne:
Pierwsze dni spedzilem w Moab sam czekajac na przyjazd grupy i sprawdzajac czesc szlakow. Pierwszy dzien spedzilem w polowie na motorze a w polowie w jeepie.
Na trase motocyklowa wybralem szlak Chicken Corners.
Szlak zaczyna sie na zjazdem na dno doliny:
Potem wspina sie kreta droga na plaskowyz nad rzeka kolrado:
Nazwa szlaku pochodzi od tej waskiej drogi wijacej sie nad urwiskiem kanionu....tu bardziej bojazliwi zawracaja...ja oczywiscie pojechalem dalej:
Szlak konczy sie na plaskowyzu gdzie trzeba zawrocic i wraca se do miasta ta sama droga. Calos zajela mi cztery godziny.
Po chwili odpoczynku przesiadlem sie w jeepa i pojechalem sprawdzic jeden z zaplanowanych dla grupy szlakow "Fins and Things" Szlak prowadzi w wiekszosci skamienialymi wydmami i jest stosunkowo latwy. Pokonalem go w niecale dwie godziny:
Jeden ze stromych zjazdow na szlaku:
Drugiego dnia pojechalem na szlak "Kane Creek"
Szlak zaczyna sie w tej samej dolinie w ktorej bylem dzien wczesniej na motorze:
Generalnie przez wiekszosc czasu jedzie sie obok potoku Kane Creek - stad zreszta nazwa szlaku. Potok byl w wiekszosci wyschniety...ale po deszczu potrafi sie zmienic w rwaca rzeke czesto zabierajaca czesc szlaku.
W bardziej wilgotnej czesci szlaku jest nawet wieksza roslinnosc:
Pod koniec szlak zaczyna powolna wspinaczke po scianie kanionu:
Po dwoch godzinach jazdy dojechalem do nica szlaku i postanowilem ze pozostala czesc dnia spedze na latwym szlaku po drugiej stronie miasta:
Tutaj jedyna atrakcja byl przejazd pod skala ktora jakis czas temu odpadla z nawisu kilkadziesiat metrow wyzej:
Wieczorem dojechala grupa...rano wypozyczylismy jeepy i w poludnie ruszylismy na szlak Fins and Things:
Grupa na szlaku:
Chwila postoju w jedynum na szalku zacienionym miejscu:
I ostatni podjazd:
Na szlaku spedzilismy 4 godziny.
Po drodze do domu okazalo sie ze moj jeep znaczy teren...gubilem olej miedzy skrzynia a reduktorem. Rano kolejnego dnia jeep pojechal do warsztatu a my ruszylimy na szlak 7 Mile Rim. Ja tym razem jako pasazer jednego z wypozyczonych jeepow.
Moj kierowca na punkcie widokowym:
Przerwa pod lukiem skalnym - jednym z wielu w okolicy
Bylo tez bloto :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Fotka grupowa:
Grupa gdzies na szlaku:
Szlak konczy sie nieprzyjemnym zjazdem:
Na koniec na jednej ze skal dopatrzylismy sie twarzy:
Po powrocie ze szlaku odebralem jeepa z warsztatu i bylismy gotowi na kolejna przygode.
Wieczorem odbyl sie zwyczajowy bankiet :mrgreen: :mrgreen: Najpierw wyproszono nasz z basenu...potem z lobby....to przenieslismy sie na parking i tak narodzilo sie "Laweta Party":
Drugiego dnia grupowego szlajania sie po szlakach wybor padl na "Metal Masher"
Mielismy 10 minut przymusowego postoju na samym poczatku bo na naszej drodze wyladowal balon:
Takie widoki towarzyszyly nam przez caly dzien:
Pierwsza z opcjonalnych przeszkod do ktorej przystapilem tylko ja:
Tu trzeba bylo bardzo uwazac zeby nie spasc kolem w bok i nie uszkodzic karoserii: